Cenne samosiejki w ogrodzie

W naszym wypielęgnowanym ogródku często pojawiają się rośliny, których nikt tam nie zapraszał – samosiejki. Zazwyczaj nazywane chwastami i konsekwentnie wyrywane, lądują na pryzmie kompostowej. Wszyscy je znamy, lecz głównie jako ciągłe utrapienie, nie podejrzewając ich o żadne cenne właściwości. Tymczasem są one często smacznym, zdrowym i pożywnym źródłem pokarmu, znanym w dawnych czasach a dzisiaj niesłusznie zapomnianym. Mają silne właściwości lecznicze, są bogatym źródłem witamin, którym nie dorównują sztucznie sporządzane suplementy. Do tego świetnie przydają się do pielęgnacji urody. Garnek lub apteczka są dla samosiejek o wiele lepszym miejscem niż kompost, a nam na pewno w ten sposób bardziej się przydadzą. Przedstawiamy najpopularniejsze z nich.

Mniszek lekarski

Mniszek lekarski to roślina potocznie nazywana mleczem – zmora wszystkich, którzy tęsknią do idealnie wypielęgnowanego ogródka. Mlecze nie dają się łatwo wyplenić, a w rozsiewaniu nasion zawsze wydatnie pomagają dzieciaki, dla których puszysty dmuchawiec to jedna z ulubionych zabawek. Nasionka zakończone naturalnymi spadochronami lądują w najdalszych częściach trawnika, dając tam początek nowym roślinom o delikatnych zielonych listkach.

Mniszka nie sposób pozbyć się na dobre – ale może zamiast tego powinniśmy go polubić? Wbrew pozorom jest on rośliną wartościową nie tylko dla dzieci. Zapoznając się bliżej z jego właściwościami, przekonamy się, że mniszki są niezwykle bogate w cenne składniki odżywcze, a do tego smaczne. Uzupełniając naszą grządkę warzywną lub ogródek ziołowy, z natrętnego i nieproszonego lokatora mogą się stać mile widzianym gościem.

Co cennego w chwaście – czyli skład

mniszekMniszek lekarski to znakomite źródło witamin i soli mineralnych. Badając skład niepozornej rośliny znajdziemy w niej między innymi:

  • witaminę C – do 100 mg/100 g
  • karoten – do 8 mg/100 g
  • kwas foliowy sole wapnia, fosforu, żelaza, miedzi, manganu, potasu
  • kwas foliowy
  • ryboflawinę

Oprócz ogromnej ilości naturalnych witamin i minerałów (witamina C zaspokaja do 200% dziennego zapotrzebowania) w mniszku lekarskim znajduje się także inulina – ten związek chemiczny, stanowiący do 25% składu (w korzeniach do 40%) to naturalny prebiotyk, który stymuluje wzrost korzystnych dla człowieka bakterii w układzie pokarmowym, usprawnia jego pracę zapobiegając zaparciom i poprawia wchłanianie wapnia (co jest szczególnie istotne przy niedoborach tego pierwiastka). Inulina działa korzystnie na osoby, które mają problemy z układem krążenia z powodu niezdrowego trybu życia – powoduje obniżenie poziomu cholesterolu i tłuszczów we krwi.

Działanie lecznicze

Mniszek to roślina, której każda część zawiera cenne, zdrowe składniki i może stać się świetnym uzupełnieniem naszej domowej apteczki. Szykując się do zbioru mniszka pamiętajmy, aby dokonać tego w odpowiednim czasie, kiedy stężenie leczniczych substancji jest największe. Liście lub całe ziele zbieramy od wiosny do jesieni, przy czym najwartościowsze jest wczesną wiosną, zanim rozwiną się kwiaty. Kwiaty – przez cały okres kwitnienia wyszukujemy świeżo rozwinięte, bez oznak przekwitania. Suszymy, dzieląc na drobniejsze części. Korzeń najlepiej zbierać wczesną wiosną lub jesienią

Zebrane surowce rozkładamy do suszenia w przewiewnym, zacienionym miejscu, gdzie nie jest zbyt gorąco (do 40 C).

Mniszek to świetny, naturalny medykament na wiele dolegliwości. Działa ogólnie wzmacniająco, dlatego dobrze jest go stosować w przypadku nawracających infekcji. Przydaje się także w przypadku schorzeń wątroby i pęcherzyka żółciowego, gdyż działa żółciopędnie i zapobiega stłuszczeniu i marskości. Wzmacnia i uszczelnia naczynia krwionośne, przeciwdziała niedokrwistości (uwaga: dotyczy to wyłącznie ziela) – zwiększa poziom hemoglobiny a także liczbę białych i czerwonych krwinek. Jest wartościowym lekiem dla osób, które cierpią na nadwagę, gdyż zwiększa oddychanie wewnątrzkomórkowe, a co za tym idzie – przyspiesza metabolizm. Działa także antyobrzękowo i odtruwająco, więc jest znakomitym składnikiem kuracji oczyszczających.

Najpraktyczniejszą do stosowania formą mniszka jest napar: łyżkę ziela, liści lub korzeni albo 1,5 łyżki zmielonych kwiatów zalewamy szklanką wrzącej wody i odstawiamy na 30 minut. Taką porcję wypijamy 2 do 3 razy dziennie.

Mniszek w kuchni

Kulinarne eksperymenty z udziałem ziela mniszka najlepiej przeprowadzać wczesną wiosna, zanim jeszcze nie rozwinęły się jego żółte kwiaty. Liście są wówczas najdelikatniejsze i nie mają jeszcze charakterystycznego, gorzkiego smaku a w roślinie jest najwięcej składników odżywczych. Mniszek to znakomity i zdrowy surowiec do spożywania przede wszystkim na surowo, w postaci sałatki. Przyrządza się go jak sałatę majową lub kruchą. Zebrane wiosną liście starannie myjemy i rozrywamy (nie kroimy!) na drobniejsze części. Możemy zalać je sosem vinaigrette, oliwą lub śmietaną – a w zdrowszej wersji jogurtem naturalnym. Znakomitym dodatkiem do sałatki jest ostry ser pleśniowy a także inne warzywa z wiosennych grządek: młode pomidory, cebulki, szczypiorek, szpinak, czosnek, rzodkiewki… Doprawiamy według uznania.

Mniszek możemy także przyrządzić w postaci potrawki: kilogram ziela mielimy jak najdrobniej w maszynce do mięsa a następnie wkładamy do garnka, dolewając 3 – 4 łyżki wody i odrobinę oliwy. Gotujemy bez przykrycia na wolnym ogniu, w razie potrzeby uzupełniając odparowaną wodę. Po 15 minutach dodajemy zasmażkę -przyrządzoną z mąki i tłuszczu i rozrzedzoną śmietaną. Mieszamy wszystko, dodajemy do smaku czosnek i cebulę, doprawiamy curry, imbirem, zielem angielskim i pieprzem. Tak przyrządzone danie jest znakomitym dodatkiem do obiadu zamiast surówki (najbardziej pasuje do gotowanej soczewicy, ciecierzycy oraz fasoli) można je także potraktować jako nadzienie do naleśników.

Kwiaty mniszka to znany i doceniany już przez nasze prababcie surowiec na smaczne, lecznicze wino. Zanim w pełni się rozwiną, można z nich zrobić także marynatę.

Korzenie cenione przede wszystkim w ziołolecznictwie można także dodawać do potraw. Traktujemy je wówczas jak marchew, gotując do miękkości. Mocno doprawiamy, gdyż charakteryzują się raczej mdłym smakiem.

Komosa biała

Ta roślina, znana na naszych ziemiach od bardzo dawna, doczekała się dziesiątków nazw. Mówiono na nią: łoboda, natyna, wołok, szabaga, lebida, łapucha, łopucha, kumosa, warmuz, jarmucha, jarmuż, jarmużka, faćka, bańdocha – ale najczęściej – lebioda. To bogactwo nazewnictwa najlepiej mówi o znaczeniu roli, którą kiedyś musiała pełnić. W istocie, gdyby nie ona, wiele rodzin nie przetrwałoby na przednówku, gdy zapasy już się skończyły, a plonów jeszcze nie zebrano. O komosie przypominano sobie także później – w czasach największego głodu I i II wojny światowej. Podczas oblężenia Leningradu zapewniła wielu osobom przetrwanie i uratowała je od szkorbutu. W dzisiejszych czasach rośnie w niemal każdym ogródku – jednak niestety, w roli niechcianego chwasta. Tymczasem możemy wykorzystać ją jako cenne warzywo i przyrządzić smaczną i zdrową potrawę.

Co cennego w chwaście czyli skład

komosaKomosa charakteryzuje się wysoką wartością odżywczą. Znajdziemy w niej:

  • 16% białka
  • 49% węglowodanów
  • witaminę C
  • prowitaminę A
  • Dzięki wysokiej zawartości węglowodanów komosa jest dobrym i pożywnym składnikiem posiłków.

Komosa biała w kuchni

Do zastosowania kulinarnego najlepiej się nadają młode, delikatne listki – są najsmaczniejsze. Ponadto starsze mają toksyczne składniki, których jednak łatwo się pozbyć – wystarczy je kilkakrotnie przepłukać i zagotować, a wodę po obgotowaniu odlać. Wstępnie sparzyć wrzątkiem można także młodsze liście, będą dzięki temu smaczniejsze.

Po „wstępnej obróbce” liście lebiody można przyrządzić na wiele sposobów. Najlepiej potraktować ją jak szpinak, stosując w przepisach zamiennie z tym warzywem. Smaczna jest smażona – nasi przodkowie używali do tego celu smalcu, my możemy zastosować na przykład oliwę z oliwek. Usmażoną lebiodę rozrzedza się mlekiem lub śmietaną – podczas smażenia można dodać jajka lub gałązkę mięty, która doda apetycznego aromatu. Smaczna będzie także ze szczypiorem, koperkiem i czosnkiem.

Do spożycia nadają się także nasiona. Zazwyczaj karmiono nimi zwierzęta, które doskonale się rozwijały na tej pożywnej paszy (ślad tego zwyczaju pozostał w ludowej angielskiej nazwie lebiody – „fat hen”, co oznacza „tłusta kura”) lecz na przednówku żywili się nimi także ludzie. W Ameryce Południowej od setek lat znano i powszechnie spożywano nasiona blisko spokrewnionej z europejską lebiodą komosy ryżowej – dzisiaj pod nazwą quinoa wracają one triumfalnie do kuchni osób pragnących zdrowo się odżywiać. Jeśli znamy i lubimy smak quinoa, warto zainteresować się, czy nasiona „chwasta” rosnącego w kącie ogrodu nie będą podobne w smaku. Ponieważ nasiona zawierają saponiny, trzeba je namoczyć przez noc a potem dobrze przepłukać. Gotujemy je jak kaszę i serwujemy jako dodatek do dań głównych.

Pokrzywa zwyczajna

Chyba nie ma osoby, która nigdy w życiu nie poparzyłaby się pokrzywą. Ta roślina towarzyszy nam wszędzie, gdzie tylko pojawia się odrobina zieleni: nie tylko na wyprawie za miasto, lecz także na poboczu drogi, w parku, a także w naszym ogródku. Tam najczęściej bywa wyrywana i przeznaczana na kompost, żeby nie zarastała wypielęgnowanego trawnika czy grządek. Tymczasem jest to roślina warta ocalenia, bo do bogatych wartości odżywczych dodaje wyjątkową przydatność leczniczą i kosmetyczną.

Co cennego w chwaście, czyli skład

Pokrzywa to bogate źródło witaminy C: w 100 gramach ziela znajdziemy od 100 – 270 mg (czyli 100 – 200% dziennego zapotrzebowania). Oprócz tego pokrzywa zawiera duże ilości karotenu, chlorofilu (oczywiście oprócz kłącza) oraz sole mineralne: żelazo, wapń, krzem, mangan, magnez, potas, fosfor i miedź. Jest także bogata w kwas pantotenowy, flawonoidy, olejek eteryczny, histaminę, acetylocholinę, kwas krzemowy i mrówkowy, a z witamin – K i B.

Działanie lecznicze

Do zastosowania leczniczego zbieramy liście, kłącze lub całe ziele pokrzywy. Najwartościowsze są pokrzywy zbierane w całości wczesną wiosną, gdy są jeszcze młode a stężenie cennych substancji jest najwyższe. Ziele możemy zbierać do czerwca, liście zaś do sierpnia. Zebraną pokrzywę rozkładamy do suszenia w ciemnym, przewiewnym i niezbyt gorącym miejscu (temperatura nie powinna przekroczyć 40 C). Najlepiej do tego celu nadaje się strych.

pokrzywaPokrzywa jest dobrym środkiem odtruwającym: zwiększa wydalanie z organizmu mocznika, chlorku sodu i innych szkodliwych chemicznych produktów przemiany materii. Przydaje się przy stanach zapalnych dróg moczowych, kamicy moczowej oraz chorobach nerek, np. dnie lub zakażeniu. Pokrzywę można stosować w przypadku chorób układu krążenia (miażdżycy, pękania naczyń krwionośnych), a także niedokrwistości, gdyż zwiększa liczbę czerwonych krwinek i zawartość hemoglobiny. Wpływa dodatnio na procesy przemiany materii, pobudza działalność gruczołów wydzielania wewnętrznego i poprawia perystaltykę jelit – sprawia to, że jest cennym lekarstwem w przypadku zaburzeń metabolizmu. Można ją zażywać także profilaktycznie, gdyż doskonale uzupełnia sezonowe braki witamin, a także działa ogólnie wzmacniająco i zapobiega przeziębieniom. Napary z pokrzywy działają mlekopędnie, można je więc stosować w przypadku braku pokarmu u matek karmiących.

Napar z pokrzywy sporządzamy podobnie jak w przypadku mniszka, zalewając łyżkę ziela, liści lub korzeni albo 1,5 łyżki zmielonych kwiatów szklanką wrzącej wody i odstawiając na 30 minut. Taką porcję wypijamy 2 do 3 razy dziennie.

Działanie kosmetyczne

Nazwę „ziela młodości” nosi wiele roślin, z reguły ochrzczonych tak przez producentów kosmetyków, dodających je w promilowych ilościach do drogich kremów w eleganckich opakowaniach. Nikt jednak chyba nie wpadł na pomysł, żeby nazwać tak pokrzywę. Tymczasem ten przydomek należy jej się całkiem słusznie, gdyż w dużym stopniu spowalnia ona oznaki starzenia. Dzięki wysokiej zawartości krzemionki przeciwdziała zmarszczkom, gdyż ten związek chemiczny zapobiega utracie elastyczności włókien elastynowych i kolagenowych. Regulując wydzielanie żółci, pokrzywa zapobiega powstawaniu jej zastojowi w organizmie i powstawaniu nieestetycznych plam na skórze.

Pokrzywa przyda się także osobom, które mają problemy z trądzikiem czy pryszczami. Działa kojąco i oczyszczająco na skórę, doskonale nadając się do zwalczania tych kłopotliwych problemów kosmetycznych. Ekstrakt z pokrzywy często wchodzi w skład szamponów, gdyż zwalcza łupież, skutecznie oczyszczając skórę głowy. Do tego wzmacnia zniszczone, łamliwe włosy o rozdwajających się końcówkach. Spiesząc na ratunek włosom, oprócz stosowania pokrzywy wewnętrznie możemy także stosować napar jako leczniczą płukankę.

Stosując pokrzywę „dla urody” przez cały rok możemy pić parzony susz, ale wiosną najlepiej pić świeżo wyciśnięty ziela z sok lub spożywać młode liście w postaci sałatki. Przy problemach z cerą wystudzonego naparu można używać jako tonika oczyszczającego, delikatnie przemywając nim twarz.

Pokrzywa w kuchni

Zanim zaczniemy eksperymentować z pokrzywami, najpierw musimy sprawić aby przestały parzyć – dokonamy tego, zalewając ziele wodą o temperaturze ponad 60 C, która zdezaktywuje odpowiedzialne za parzące właściwości histaminę i kwas mrówkowe. Do przyrządzania potraw najlepiej nadają się młode rośliny, które jeszcze nie są włókniste. Smakują świetnie w postaci wiosennej sałatki, do której można ponadto dorzucić świeże ziele i pędy mniszka, krwawnika i chrzanu, doprawiając sosem vinaigrette. W wersji gotowanej pokrzywę można przyrządzić na wzór szpinaku. Wielbiciele pokrzywy w kuchni polecają najpierw krótkie podgotowanie ziela, a następnie podsmażenie z dodatkiem cebuli, czosnku, gałki muszkatołowej i sosu sojowego.

Świetnie smakuje także zupa z pokrzyw: mniej więcej pół kilograma dokładnie oczyszczonego i sparzonego ziela dusimy na maśle razem z czosnkiem. Następnie zalewamy wywarem z włoszczyzny (ok. 2 szklanki) i taką samą ilością mleka. Gotujemy, doprawiając gałką muszkatołową, imbirem i pieprzem, a po odstawieniu z gazu zagęszczamy śmietaną.

Miłośnicy naleśników mogą przyrządzić pokrzywy w cieście: młode, sparzone uprzednio wrzątkiem listki pokrzywy trzeba zanurzyć w nieco gęstszym niż zazwyczaj cieście naleśnikowym, a następnie smażyć krótko z obu stron aż do zrumienienia.

Zdrowsze lakierowanie

Nieodłącznym elementem wielu remontów jest odświeżenie drewnianej podłogi. Z tym przeważnie wiąże się jej lakierowanie – czynność, którą większość z nas uważa za coś w rodzaju małego kataklizmu. Okropny, duszący, wywołujący zawroty głowy zapach i toksyczne opary sprawiają, że cały dom musi zostać ewakuowany, a smród unosi się jeszcze przez wiele tygodni a nawet miesięcy. Do takiego mieszkania wracamy niechętnie, i z obawą witamy perspektywę następnego remontu. Continue reading

bieganie

Co jeść, gdy biegasz?

Codzienna aktywność fizyczna jest bardzo ważna, tak jak dobrze zbilansowana dieta, bogata w składniki ze wszystkich grup odżywczych: energetycznych (węglowodany, tłuszcze, białka), budulcowych (białka, minerały) oraz regulujących (witaminy i minerały). Należy dbać o to, aby w naszych posiłkach znalazły się produkty ze wszystkich wymienionych grup.

Odpowiednia dieta i ćwiczenia zapewnią nam nie tylko zdrowie, ale i dobre samopoczucie, wzmocnią wytrzymałość, poprawią kondycję. Nigdy nie przystępujmy do ćwiczeń na czczo, organizm musi mieć zapas energii, potrzebny do wysiłku, bo w przeciwnym razie zacznie tę energię pobierać z mięśni.

To, jakie składniki odżywcze znajdziemy w konkretnych produktach oraz kiedy najlepiej je spożywać – to wiedza, jaką powinien posiadać każdy sportowiec oraz amator aktywnego trybu życia.

Węglowodany

Cukry proste, takie jak glukoza, fruktoza i galaktoza, dwucukry – sacharoza oraz złożone, takie jak skrobia i glikogen – to inaczej węglowodany, składniki odpowiedzialne za dostarczenie organizmowi energii. Przed treningiem powinniśmy postawić na posiłek złożony głównie z węglowodanów. Energia, jaką uzyskujemy z cukrów jest 5 razy szybciej dostarczana naszym mięśniom niż ta, pochodząca z tłuszczów.

Nadmiar węglowodanów, czyli nasz zapas energetyczny, jest przechowywany w mięśniach i wątrobie w postaci glikogenu. Podczas dużego wysiłku fizycznego organizm wykorzystuje ten zapas. Jeśli i te zapasy się skończą, szybko odczujemy zmęczenie, będziemy wyczerpani, wówczas organizm zacznie szukać alternatywnych źródeł energii i rozpocznie spalanie nieefektywnych tłuszczy. Jest to zdecydowanie bardziej szkodliwe i wyczerpuje nas jeszcze bardziej niż spalanie węglowodanów, ponieważ potrzebujemy znacznych zasobów energii, aby trawić tłuszcze.

Dlatego w diecie nie może zabraknąć cukrów prostych i złożonych, o czym szczególnie należy pamiętać przed treningiem. Węglowodany nie tylko dostarczają energii, ale i regulują poziom cukru we krwi i chronią go przed zamianą w tłuszcz. 60 – 65% – tyle wynosi dzienne zapotrzebowanie organizmu na węglowodany.

Produkty bogate w węglowodany, których spożywanie przed treningiem daje najlepsze efekty wydolnościowe:

  • Produkty zbożowe – pieczywo białe, żytnie, chrupkie i pełnoziarniste, bułki, ciastka, otręby, płatki, musli etc.
  • Ryże, makarony, gotowane ziemniaki – wszystkie są doskonałym źródłem cukru złożonego, skrobi, stąd ich stała obecność podczas obiadu.
  • Warzywa strączkowe, takie jak fasola, groszek i soja oraz okopowe, czyli buraki, marchewka i pietruszka.
  • Owoce świeże i suszone.
  • Dżemy, marmolady, konfitury, miody.
  • Budynie, galaretki, kisiele, koktajle, jogurty i oczywiście czekolada.

Przed porannym joggingiem wystarczy zjeść batonik, miseczkę musli, banana lub jogurt. Nie musi być to duży posiłek, ważne, żeby w ogóle cos zjeść, a po kwadransie możemy przystąpić do ćwiczeń.

Spożywając węglowodany musimy pamiętać o sprawdzeniu ich indeksu glikemicznego. Indeks glikeminczy (IG) to uśredniony, procentowy wzrost stężenia glukozy we krwi po spożyciu porcji produktu zawierającego 50 gramów przyswajalnych węglowodanów.

Wysoki indeks glikemiczny mają przede wszystkim takie produkty, jak:

– wszystkie zbożowe i kukurydziane,

– ziemniaki,

– ryż,

– słodycze,

– banany,

– marchewka,

– rodzynki,

– dżemy,

– miód.

Są to produkty bogate w cukry łatwo przyswajalne i powinniśmy je spożyć od 2 do 6 godzin po treningu, ponieważ to one pomagają odbudować zapasy glikogenu, magazynowanego w mięśniach.

Węglowodany o niskim indeksie glikemicznym są trudniej przyswajalne, dlatego powinniśmy zjadać je dopiero po 6 godzinach od treningu, nie będą się odkładać w postaci tłuszczyku, ale potrzebują więcej czasu na wchłonięcie. Znajdziemy je w takich produktach, jak:

– owoce,

– warzywa strączkowe,

– mleko,

– makarony,

– jogurty,

– kasza gryczana,

– kukurydza,

– orzeszki ziemne,

– kapusta,

– soki warzywne i owocowe.

Białka

Białka, czyli proteiny to główny składnik budulcowy. Odpowiadają za wzrost kości, mięśni i każdej komórki w organizmie, katalizują też wiele reakcji biochemicznych, zwalczają antygeny, biorą udział w transporcie substancji odżywczych do tkanek, żywią i budują cały organizm – ich rola jest nie do przecenienia. Ilość białka w codziennej diecie powinna stanowić 15 – 20%. Tyle wystarczy, aby dostarczyć organizmowi budulca, zbyt duża ilość białek będzie się odkładać w postaci tkanki tłuszczowej, może też zakłócić metabolizm.

W wyniku trawienia białka zostają rozłożone do aminokwasów, których jest 22. Dwanaście z nich wytwarza organizm, resztę musimy mu dostarczyć.

Najwięcej białka znajdziemy w produktach mlecznych i nabiale, orzechach, warzywach strączkowych i produktach zbożowych.

Tłuszcze

Mimo, że dietetycy zalecają ograniczanie tłuszczów, to nie możemy ich całkowicie wyeliminować z naszej diety. To w tłuszczach rozpuszczają się witaminy A, D, E i K, są budulcem dla komórek i wyściełają narządy wewnętrzne, utrzymują ciepło ciała, odpowiadają za prawidłową pracę mózgu, wspomagają i chronią układ immunologiczny i krwionośny.

Optymalna dawka tłuszczów dla sportowców to 20 – 25%, większa ilość powoduje ich odkładanie się w zbędne kilogramy i tkankę tłuszczową.

Mamy tłuszcze nasycone i nienasycone, najlepsze i najbardziej wartościowe są tłuszcze nienasycone, które w temperaturze pokojowej mają ciekłą konsystencję. Tłuszcze mają pozytywny wpływ na organizm, obniżają poziom złego cholesterolu, zmniejszają wystąpienie chorób układu krwionośnego i pracy serca. Są to głównie tłuszcze pochodzenia roślinnego i należą do nich wszystkie oleje roślinne oraz oliwa – najlepiej tłoczone na zimno. Znajdziemy je też w orzechach, awokado, słoneczniku i migdałach.

Tłuszcze nasycone są głównie pochodzenia zwierzęcego, możemy je też spotkać w utwardzanych margarynach. To one są odpowiedzialne za epidemię otyłości, zwiększają poziom złego cholesterolu, a tym samym ryzyko wystąpienia chorób serca. Z tłuszczów nienasyconych powinniśmy zrezygnować lub zredukować ich spożycie do minimum.

Minerały

Minerały to składniki, które są rozpuszczane w wodzie i podczas każdego wysiłku bardzo szybko je wypacamy, dlatego uzupełnianie ich niedoborów jest tak ważne.

  • Magnez – jego braki to najczęstsza przyczyna bólów stawowo-mięśniowych, bolesnych skurczów, osłabienia kondycji skóry, włosów i paznokci. To on bierze udział w reakcjach, podczas których glukoza jest zamieniana na energię. Magnez znajdziemy w orzechach, najwięcej mają go migdały, pestkach dyni i słonecznika, ziarnach zbóż, warzywach strączkowych i liściastych, dzikim ryżu, kaszy gryczanej, kiełkach pszenicy, bananach i pietruszce.
  • Potas – brak tego minerału może doprowadzić do odwodnienia. Wybierając wodę, zwróćmy uwagę na zawartość w niej potasu, to potas odpowiada za dostarczenie wody do każdej komórki organizmu. Nie zawsze samo picie wody wystarcza, aby zapewnić sobie odpowiednią dawkę tego minerału. Jego doskonałym źródłem są warzywa, w tym liściaste, owoce, pestki słonecznika, rośliny strączkowe i nabiał.
  • Żelazo – jest odpowiedzialne za transport tlenu do wszystkich komórek, w jego przyswajaniu pomaga kwas foliowy, witaminy C, B6, B12 i E, jego niedobór powoduje anemię oraz niedotlenienie. Produkty o dużej zawartości żelaza to: ciemne warzywa liściaste, ziemniaki, ziarna zbóż, suszone figi i śliwki, rodzynki, morele, tofu, melasa, pistacje, arbuz, kiełki, pestki dyni i orzechy ziemne.
  • Wapń – buduje kości i odpowiada za pracę mięśni, podobnie jak przy niedoborze magnezu, niedobór wapnia skutkuje bolesnymi skurczami, drżeniem kończyn, osłabieniem układu kostnego. Wapń i magnez pozostają ze sobą w ścisłym związku. Źródłem wapnia są ciemne warzywa liściaste, nabiał, migdały, figi, daktyle, morele, pietruszka, fasola, tofu, groszek, pestki słonecznika i sezam.
  • Cynk – odpowiada za wzrost i wzmocnienie mięśni oraz właściwe ukrwienie, pomaga w gojeniu się ran. Najwięcej cynku zawierają orzechy, pełnoziarniste pieczywo, pestki dyni, płatki zbożowe, kiełki pszenicy, nabiał i rośliny strączkowe.
  • Mangan – pomaga w przyswajaniu witamin, odpowiada za prawidłowe uformowanie układu chrzęstnego i kostnego, jego niedobory skutkują zmęczeniem, osłabieniem oraz bólami w stawach. Mangan znajdziemy w ziarnach zbóż, tofu, orzechach, wodorostach, brązowym ryżu i fasoli.
  • Chrom – wpływa na metabolizm glukozy i kwasów tłuszczowych, wpływa na proces wzrostu mięśni. Orzechy ziemne, jabłka, winogrona, zboża, ser, drożdże, szpinak, grzyby, melasa i miód – oto źródła chromu.
  • Fosfor – to on przekazuje energię do mięśni, dlatego nie może go zabraknąć w naszej diecie, aby zapewnić sobie odpowiednią dzienną dawkę fosforu musimy spożywać migdały, orzechy ziemne, szpinak, szparagi, owsiankę, warzywa strączkowe, ziarna, otręby, jogurty i słodkie ziemniaki.
  • Sód – ten pierwiastek jest wyjątkowy, ponieważ zazwyczaj mamy go w nadmiarze, co powoduje zatrzymaniem wody w organizmie. Dlatego powinniśmy uważać z soleniem oraz unikać naturalnie słonych produktów, wybierajmy też wodę niskosodową.
  • Selen – wspomaga układ odpornościowy i reguluje metabolizm, jego niedobór powoduje dolegliwości stawowo-mięśniowe oraz sercowe. Selen znajdziemy w roślinach strączkowych, pełnoziarnistym pieczywie, orzechach brazylijskich, wodorostach, nabiale, awokado, czosnku, rzodkiewce, cebuli.

Witaminy

Podobnie jak minerały, większość witamin rozpuszcza się w wodzie i bardzo szybko je tracimy, a biorą udział w wielu procesach biochemicznych, jakie zachodzą w organizmie. Brak witamin powodują uwalnianie się szkodliwych wolnych rodników, które uszkadzają komórki naszego ciała i tkankę mięśniową.

  • Witamina A – zwalcza wolne rodniki wspomaga układ odpornościowy i poprawia stan włosów, skóry i paznokci.
  • Witamina D – bez niej nie będziemy przyswajać fosforu i wapnia, odpowiada za wzrost kości.
  • Witamina E – zwana witaminą młodości, wzmacnia i odtruwa, przyśpiesza proces regeneracji organizmu po treningu.
  • Witamina K – jest odpowiedzialna za krzepliwość krwi.
  • Witamina C – jej brak spowoduje niewchłanianie żelaza, wspomaga odporność.
  • Witaminy z grupy B – biorą udział w przemianach białek, tłuszczy i cukrów.

To najpopularniejsze witaminy, które znajdziemy w większości warzyw, owoców i zbożach. Dobrze zbilansowana dieta biegacza musi uwzględniać składniki ze wszystkich grup: tłuszcze, węglowodany, białka, sole mineralne oraz witaminy. Dostarczenie tych składników w odpowiednich proporcjach sprawi, że nie będziemy musieli się wspomagać sztuczną suplementacją.

 

medycyna-chinska

Perły chińskiej medycyny

Choć wielu z nas jest ortodoksyjnymi zwolennikami medycyny konwencjonalnej, nie zapominajmy, że klasyczne techniki leczenia liczą sobie co najwyżej kilkaset lat, podczas gdy większość tradycyjnych systemów medycznych świata sięga korzeniami kilku tysięcy lat wstecz. Według chińskiej tradycji ciało pokryte jest punktami, które odpowiedzialne są za działanie narządów zewnętrznych. Punkty te połączone są tzw. meridianami – czyli liniami energetycznymi. Prawidłowy przepływ qi  ( energii życiowej) przez meridiany jest warunkiem dobrego samopoczucia, a jeśli qi napotyka na swojej drodze przeszkody, może to skutkować chorobą. Wówczas należy ponownie udrożnić linie energetyczne, a pomocna a w tym jest właśnie technika zwana akupunkturą. Continue reading

Nie dać się szarości – naturalne sposoby na jesienne przygnębienie

Kończące się wakacje, powrót do szarej codzienności i obowiązków, coraz krótsze dni, a tym, samym mniej słońca to najczęstsze powody tzw. „jesiennej depresji”, na którą uskarża się coraz więcej ludzi. Objawia się ospałością, brakiem energii, zniechęceniem i przygnębieniem.

Objawy

Największym wrogiem staje się budzik. Coraz trudniej nam wstawać, szczególnie gdy za oknem z dnia na dzień robi się coraz ciemniej, a w perspektywie mamy powrót z pracy lub ze szkoły wieczorem, kiedy słońce zdążyło już zajść. W związku z tym przesuwamy budzenie na „za pięć minut”, co w konsekwencji prowadzi do porannego, nerwowego pośpiechu, kiedy nagle nie możemy znaleźć telefonu, kluczy, miotamy się po mieszkaniu, a często też spóźniamy z tego powodu do pracy.

W pracy trudniej nam się skupić na obowiązkach, wszystko nas rozprasza, koncentracja gdzieś znika. Przez większą część dnia wspomagamy się kawą, pitą w coraz większych ilościach, herbatą, a często także energetykami, których głównym składnikiem jest cukier. Często zdarza nam się przysnąć, albo nieustannie ziewamy, obwiniając o taki stan rzeczy ciśnienie. Zaniedbujemy zobowiązania i trudniej nam się wywiązać z zadań i terminów, co jeszcze bardziej pogarsza nasz stan, ale nie wpływa na lepszą wydajność w pracy.

W ten sposób wpadamy w błędne koło marazmu, ospałości i apatii, żeby się pocieszyć sięgamy po czekoladę i inne słodycze, ale jedyne, co wzrasta to nasza waga. Energii nadal brak, a do tego dochodzą wyrzuty sumienia z powodu nadprogramowych kilogramów.

Co na to medycyna?

W medycynie jednostka chorobowa zwana „jesienną depresją” nie jest klasyfikowana. Tego typu schorzenie jest nazywane SAD (Seasonal Affective Disorder – sezonowe zaburzenie nastroju) i nie zalicza się do depresji. To raczej osłabienie organizmu, którego przyczyn jest kilka:

  • Brak słońca powoduje produkowanie większej ilości melatoniny, hormonu powodującego senność.
  • Znaczne skoki temperatur i ciśnienia – szczególnie dotkliwie odczuwane są one przez meteopatów, co dodatkowo powoduje u nich nasilenie się wszystkich objawów. U pozostałych osób takie nagłe zmiany pogody też powodują przygnębienie, szczególnie listopadowe pluchy i nadchodzący wraz z nimi sezon przeziębień i gryp.

Większość przypadków SAD kończy się w okolicach Bożego Narodzenia i prawdziwej białej zimy, kiedy nastrój radosnych przygotowań miesza się ze słońcem, odbijającym się w białym puchu. Towarzyszy nam wówczas wrażenie, że dzień trwa dłużej i jest bardziej słoneczny.

Jeśli jednak należysz do mniejszości, u której jesienne przygnębienie (SAD) przeciąga się do wiosny, zapraszamy do dalszej części artykułu.

oko

Naturalne sposoby na chandrę

Nie możemy się poddać jesiennej chandrze, szkoda na to naszego czasu i życia. Można sobie z nią skutecznie poradzić i to tanimi, domowymi, naturalnymi metodami. Bez zbędnej suplementacji i wizyt u lekarzy.

Poranki

Zacznijmy od poranków. Zamiast walczyć z budzikiem i ciągle przesuwać alarm, najlepiej szybko wstać, zanim jeszcze zastanowimy się nad tym, co tak naprawdę się dzieje. Ciągłe drzemki wcale nie sprawią, że będziemy bardziej wyspani, wręcz przeciwnie, taki przerywany sen nie przyniesie ani odpoczynku, ani nie doda energii. Jest niezdrowy i sprawi, że przez niego nie będziemy mieć odpowiednio dużo czasu na poranne przygotowania przed wyjściem. A na te, szczególnie w okresie jesienno-zimowym, warto przeznaczyć dodatkowe minuty i wykorzystać je na poprawiające humor i nastrój czynności.

Ciepły prysznic pobudzi krążenie i pozwoli nam się dobudzić, sprawi, że perspektywa wyjścia spod ciepłej kołderki nie będzie tak przykra, jak dotychczas. Poza prysznicem dobrym sposobem na rozruszanie całego ciała jest gimnastyka. Nie musi być to nic wielkiego, ot proste ćwiczenia ruchowe, najlepiej wykonywane przy otwartym oknie, co doskonale dotleni organizm. Gimnastykę w domu możemy zamienić na krótki spacer, np. po świeże pieczywo, przejażdżkę na rowerze lub jogging. Aktywność fizyczna doda nam energii i wyzwoli endorfiny, czyli hormony szczęścia, które poprawią nam nastrój na dłużej niż tabliczka czekolady. I nie będziemy mieć po niej żadnych wyrzutów sumienia, wręcz przeciwnie, będzie nam towarzyszyć uczucie spełnienia, że zrobiliśmy coś dobrego dla siebie.

Teraz czas na śniadanie. Niech będzie pożywne i kaloryczne. Ulubione kanapki z pełnoziarnistym pieczywem i ulubionym twarożkiem, omlet z warzywami lub musli słodzone miodem, z dodatkiem bakalii i domowego dżemu – to pyszne propozycje na chandrę. Chcąc oszczędzić czas, śniadanie możemy przygotować poprzedniego dnia, wówczas perspektywa zjedzenia czegoś smacznego, umili nam poranne wstawanie.

Zamiast porannej kawy wybierzmy zieloną herbatę. Podobnie do kawy zawiera kofeinę, jednak jej działanie jest spowalniane i uwalniane stopniowo, dzięki obecności w jej składzie garbników roślinnych. Kawa dostarcza energii szybko, ale to krótkotrwały efekt, który nie pozostanie z nami zbyt długo.

Wieczory

Wieczorami, zamiast słodyczy, dostarczmy sobie naturalnej dawki magnezu w postaci domowego kakao. Musi być to kakao naturalne, a nie sztuczny, rozpuszczalny zmiennik. Posłódźmy je miodem, dodajmy odrobinę wanilii, cynamonu lub imbiru – taki napój wspaniale rozgrzeje, doda energii i uzupełni ewentualne niedobory tego pierwiastka, który jest odpowiedzialny za nasze niekontrolowane podjadanie czekolady.

Światło i kolory

Poza dietą, unikaniem kawy i słodyczy oraz aktywnością fizyczną to, czego brakuje naszemu organizmowi najbardziej, to słońce. Na niekorzystne warunki atmosferyczne nie poradzimy zbyt wiele, jednak musimy wykorzystywać skromny zapas energii słonecznej na dany dzień. Spacerujmy jak najczęściej, jeśli na tygodniu jest to niemożliwe, to w weekendy zamiast siedzieć w domu i patrzeć przez okno, ubierzmy się ciepło i wychodźmy jak najczęściej. Warto pojeździć na rowerze, pobiegać, a nawet grabić liście – ruch na świeżym powietrzu, nawet w chłodniejsze dni, jest zbyt cenny, żeby z niego rezygnować.

Wprowadźmy kolor do naszego mieszkania i życia. Z zebranych w parku liści zróbmy kolorowy bukiet, który z pewnością ożywi wnętrze pokoju.

Kolorowe powłoczki na poduszki, koc w mocnym, intensywnym kolorze sprawią, że wylegiwanie się na kanapie z książką będzie dużo przyjemniejsze. Nowe zasłony, barwny obrus, naczynia – otaczajmy się żywymi kolorami. Kupmy sobie czerwony szalik, żółty sweter, wprowadzenie koloru do mieszkania i garderoby sprawi, że na sam ich widok będziemy się uśmiechać i tryskać energią.

Jeśli na jesień planujemy przeprowadzkę, zadbajmy o to, aby nowe lokum miało duże okna, najlepiej od wschodu lub południa, wówczas będziemy się cieszyć naturalnym światłem już od rana.

Warto też zaplanować urlop wypoczynkowy poza sezonem, czyli właśnie na jesieni. Wybierzmy ciepły i słoneczny zakątek. Takie wakacje to wbrew pozorom oszczędność, ponieważ o tej porze możemy liczyć na spore zniżki w hotelach i podczas kupna biletów. Brak turystów, a tym samym kolejek na każdym kroku pozwoli nam lepiej wypocząć i naładować akumulatory. Będzie nam łatwiej znieść długie, polskie i chłodne wieczory. A nastrój oczekiwania na wyjazd skutecznie poprawi nam humor.

Te proste, domowe środki pozwolą skutecznie walczyć z syndromem „jesiennej depresji”.